piątek, 13 marca 2009

Kapitan Żbik i tajemnica autorów

Jest to jedna z moich ulubionych plansz z serii przygód Kapitana Żbika. Pochodzi ona z części "Dziękuję Kapitanie" z roku 1968. Autorem rysunków był Jan Rocki, natomiast scenariusz napisał Zbigniew Safjan, który miał swój udział również w tworzeniu historii innego, dobrze znanego kapitana - Kapitana Klossa. Tak głosi oficjalna wersja. Jednak, co ciekawe, w tym samym roku w gazecie "Wieczór Wrocławia", nr 182-212/1968 ukazuje się ta sama historia, lecz scenarzystą nie jest Z. Safjan, lecz Władysław Krupka, a rysownikiem Zbigniew Sobala. Krupka, jak wiadomo, jest "ojcem", pomysłodawcą serii o Kapitanie Żbiku, jak też i jego kolegą po fachu, gdyż był naczelnikiem wydziału Komendy Głównej MO. Dlaczego więc oficjalnie za autora scenariusza podaje się Safjana, kiedy pomysłodawcą był Krupka? Jedna z wersji brzmi: Tego autora zarejestrowało Wydawnictwo "Sport i Turystyka", pomimo że autorem scenariusza był właśnie Władysław Krupka. Zbigniew Safjan więcej się nie pojawia w spisie scenarzystów serii, podobnie jak znika też postać rysownika Jana Rockiego. Dziwne to i pogmatwane... może tylko Żbik zna odpowiedź?! A przy okazji - pomijam kreskę Rockiego (choć i tak jest o niebo lepsza od Polcha), ale to, co mnie ujmuje, to te plamy akwareli i tu też ukłon do innego, mniej znanego rysownika przygód Kapitana - Zbigniewa Sobali (Ryzyko, Wzywam 0-21, Kryształowe okruchy, Kocie oko, Strzał przed północą). Dla ciekawych zamieszczam skan tego odcinka tutaj.

2 komentarze:

Daniel de Latour pisze...

Zaciekawiło mnie to co Pan napisał o Janie Rockim więc postanowiłem się rozejrzeć. Wygląda na to że Rocki rysownik i Rocki akowiec to moze byc ta sama osoba. Możliwe że w słodkich latach sześćdziesiątych ktoś też to dostrzegł i szybko zakończył karierę, skądinąd znakomitego, ilustratora...

Daniel de Latour pisze...

...i zapomniałem, w podnieceniu po wykryciu historycznej intrygi, dodać że pańskie zdjęcia znakomite. Dobrze że czasy już nie te.
Piękny stary Konin,trochę dzięki Panu obejrzałem nieco zdjęć w internecie - fajnie że jeszcze możemy zobaczyć na własne oczy to co zostało ze straych miasteczek, tych szytych na ludzką miarę, nie za dużych, nie za małych. My i może nasze dzieci jeszcze.